Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 10:52
Reklama

„Łowcy głów” z WOT. Jak działają wojskowi rekruterzy?

Przed podjęciem decyzji o wstąpieniu w szeregi pomorskich terytorialsów możemy skorzystać z pomocy rekruterów. Są to żołnierze, którzy od jakiegoś czasu funkcjonują w swoich brygadach i mogą podzielić się z nami doświadczeniami ze służby w Wojskach Obrony Terytorialnej (WOT).
  • Źródło: por. Tomasz Klucznik oficer prasowy 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. kpt. mar. Adama Dedio
„Łowcy głów” z WOT. Jak działają wojskowi rekruterzy?

Autor: DWOT

Na co dzień pracują w różnych miejscach, ale łączy ich jedno: w wolnych chwilach odpowiadają na pytania kandydatów, którzy chcą wstąpić w szeregi 7. Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej (7PBOT). Jak wygląda ich praca i proces wcielenia do WOT? Na ten temat z rekruterami i z ochotnikami którzy korzystali z ich pomocy, rozmawiał szer. Maciej Boryń.

Jak wygląda rekrutacja do 7 PBOT ?

St. szer. K. Jułga:

- Możliwości wstąpienia do naszej brygady jest kilka. Można się samodzielnie zgłosić do Wojskowej Komendy Uzupełnień, można skorzystać z portalu www.zostanzolnierzem.pl, lub skorzystać z pomocy rekruterów odwiedzając stronę www.wojsko-polskie.pl/7bot/jak_wstapic/. Na pewno pomożemy w dopełnieniu wszelkich formalności i przy całym procesie rekrutacji.

Czy rekruterzy samodzielnie wyszukują kandydatów, czy to raczej kandydaci sami szukają z Wami takiego kontaktu?

St. szer. K. Jułga:

Oba te scenariusze mają miejsce. Aby aktywnie wyszukiwać kandydatów na przyszłych terytorialsów korzystamy ze znajomości osób z naszej brygady i kontaktów prywatnych. Szukamy osób, które już wiedzą, że chciałyby dołączyć do WOT, ale nie wiedzą od czego zacząć. Wówczas pomagamy im przejść proces rekrutacji. Są też osoby, które poszukują odpowiedzi na różnych forach lub grupach dyskusyjnych w internecie. Odpowiadamy im na zadane pytania, jeżeli dalej mają wątpliwości zachęcamy do bezpośredniego kontaktu z nami. W czasie takiego spotkania ochotnikowi przydzielony zostaje opiekun, który stara się rozwiać wszelkie wątpliwości, pomaga mu w poprawnym wypełnieniu dokumentacji i wspiera go dalej – aż do momentu formalnego wcielenia do wojska.

A czy zdarza się, że po rozmowie kandydaci stwierdzają, że wojsko jednak nie jest dla nich?

St. szer. K. Jułga:

- Trzeba pamiętać, że to formacja ochotnicza. W żaden sposób nie naciskam na kandydata. Pozostawiam czas do przemyślenia. Taka osoba zabiera ze sobą wniosek i zazwyczaj po kilku dniach przekazuje mi swoją decyzję.

Działa Pan w 7 PBOT jako rekruter. Jakie są Pańskie wrażenia?

Chor. J. Ulejczyk:

- Rekrutacja nowych kandydatów do naszej brygady jest wymagającym zajęciem. Zajmuje sporo mojego czasu. Cały czas się doszkalam, aby przekazywać aktualne informacje. Jednak bardzo lubię kontakt z innymi ludźmi. To sprawia mi przyjemność. Tak samo jak dzielenie się swoją wiedzą i umiejętnościami zawodowymi. Podoba mi się, że żołnierze WOT wnoszą do tej formacji mnóstwo swoich doświadczeń.

Jak wygląda typowa rozmowa rekrutera z kandydatem?

St. szer. K. Jułga:

- Na początku przełamujemy pierwszą granicę i przedstawiamy się sobie. Przez cały czas jest to swobodna dyskusja. Staram się dowiedzieć jak najwięcej o moim rozmówcy. Do formalności przechodzimy dopiero na samym końcu rozmowy, po upewnieniu się, że rozwiałam wszystkie wątpliwości, odpowiedziałam na wszystkie pytania, a kandydat chce wypełnić wniosek rekrutacyjny. Wymiana doświadczeń też jest ważna, dlatego często pytam, jaką wiedzę lub umiejętności kandydat może wnieść wstępując do naszej brygady.

Jakie padają najczęściej pytania?

Chor. J. Ulejczyk:

- Pytania są bardzo różne. Najlepiej jak jest ich bardzo dużo, bo to pozwala na poznanie szerszego kontekstu problemów z jakimi zwraca się kandydat. Ponadto, dzięki temu mogę sprawdzić sam siebie - czy jestem w stanie udzielić odpowiedzi? Częstym pytaniem jest to, czy szkolenie podstawowe odbywa się wyłącznie ciągiem przez szesnaście dni (tak, wyjątkiem jest szkolenie realizowane podczas ferii zimowych kiedy dwa pierwsze dni szkolenia są przeprowadzane w weekend poprzedzający), a także co ze sobą zabrać. Niektóre mogą się wydawać oczywiste dla żołnierzy, ale takimi nie są dla ochotników. Na przykład często pada pytanie, czy kandydat będzie musiał za coś zapłacić (nie), czy cały sprzęt i umundurowanie otrzyma od wojska (tak). Jest to zrozumiałe, bo ktoś kto nigdy nie był w wojsku zderza się z nową dla niego rzeczywistością. Szczególnie ma to miejsce w przypadku kandydatów na podstawowe szkolenie szesnastodniowe. Zupełnie inne pytania zadają byli żołnierze, którzy rozpoczynają szkolenie ośmiodniowe. W tym przypadku najczęściej padają pytania o zakres tematyczny szkolenia czy możliwości połączenia dotychczasowej pracy zawodowej ze służbą w wojsku.

St. szer. K. Jułga:

- Często padają pytania o porównanie służby w WOT do służby zawodowej lub służby w NSR. Opowiadamy o korzyściach wynikających z czynnej służby wojskowej. Często musimy weryfikować tzw. fake newsy pochodzące głównie z internetu. Widzimy jednak pewien postęp, a poziom wiedzy na temat tego jak wygląda służba w WOT, jest wśród kandydatów coraz większy.

Czy rady, które udziela Pan osobom rozpoczynającym szkolenie szesnasto- i ośmiodniowe różnią się od siebie?

Chor. J. Ulejczyk:

- W jakimś stopniu na pewno się różnią. Jednak w obu przypadkach zawsze podkreślam, że najważniejsze są chęci. Trzeba wykazać się inicjatywą. Ważne jest też przygotowanie fizyczne i pozytywne nastawienie psychiczne. Często pojawiają się obawy o to, czy kandydat wytrzyma kondycyjnie. Służba w WOT sprzyja temu, by wymusić na sobie poprawę takiej sprawności. Zgłaszają się różni kandydaci. Inne rady otrzymają młodzi ludzie, którzy są w świetnej kondycji fizycznej, a inne rady otrzymają kandydaci z nadwagą, którzy obawiają się testów sprawnościowych. Chętnie wspieram takich kandydatów, bo trzeba pamiętać, że w wojsku ważny jest przede wszystkim progres, czyli postępujący wzrost sprawności fizycznej, a nie zawsze z jakiego ktoś startuje poziomu. Każda rozmowa jest jednak inna. Wszystko zależy od osoby, która jest po drugiej stronie.

Co Pan odpowiada, kiedy padają pytania o to jak wygląda szkolenie szesnastodniowe „od środka”?

Opowiadam o całym procesie, od samego początku. Pierwsze dwa dni to tzw. dni „wcieleniowe”. Żołnierz musi się stawić na wcielenie do odpowiedniej jednostki. Wprowadzany jest do ewidencji, pobiera wyposażenie i umundurowanie, kontaktuje się z lekarzem i ma możliwość skorzystania z fryzjera. Jeżeli kandydat nigdy nie był w wojsku, w dalszej kolejności wyjaśniam, co go czeka i z czym się spotka w trakcie szkolenia. Informuję o rodzajach testów sprawnościowych, tłumaczę, jak wyglądają, co będzie sprawdzane i jakie są przyjęte normy. Po tym jak kandydat został wcielony, rozpoczyna się proces właściwego szkolenia. Zawsze przygotowuję zainteresowanych na to, że szkolenie będzie bardzo intensywne, a zajęcia trwają prawie zawsze od rana do wieczora. Jest ich bardzo dużo np. z obsługi broni, strzelania, podstaw taktyki, przetrwania na polu walki, pierwszej pomocy, czy zapoznanie się z regulaminami. Ukoronowaniem szkolenia jest przysięga wojskowa. Żeby się do niej przygotować, konieczne jest zapoznanie się z zasadami musztry. Jest tego bardzo dużo, jednak zanim dojdzie się do przysięgi, żołnierz musi zdać egzamin końcowy, czyli pętlę taktyczną.

Czy w momencie kiedy kandydat przekracza próg jednostki wojskowej i rozpoczyna szkolenie, opieka rekrutera kończy się, czy może jest w jakiś sposób kontynuowana?

St. szer. K. Jułga:

- Staramy się wspierać ochotników również w trakcie szkolenia. Pamiętam, jaki to był dla nas stres. Dlatego cały czas odbieramy od nich telefony, maile, odpisujemy na SMSy. Jeżeli mamy możliwość, to nawet jedziemy wspierać naszych kandydatów podczas przysięgi. Wiemy, że ze względu na pandemię rodziny nie mogą uczestniczyć w tej uroczystości, dlatego my dodajemy im otuchy. Możemy oficjalnie pogratulować i świętować wspólny sukces. Nasz i naszych ochotników.

Jak wyglądał proces rekrutacji z punktu widzenia ochotnika?

Szer. P. Labudda:

Kiedy zacząłem się interesować tematem Wojsk Obrony Terytorialnej, dużo czytałem na ten temat. Przyznam, że kojarzyłem reklamy, ale wcześniej nic nie wiedziałem o zasadach pełnienia tej służby. Aby pogłębić swoją wiedzę, dołączyłem do grupy na Facebooku i tam zadałem parę pytań na temat rekrutacji. Jak to wygląda? Jaki jest cały proces? I wtedy właśnie skontaktowała się ze mną Pani Katarzyna Jułga. Zacząłem konwersację, umówiliśmy się na rozmowę, podczas której wszystko mi wyjaśniła.

W czym przydatny był dla Pana rekruter?

Szer. P. Labudda:

- Miałem obawy o zmniejszenie moich zarobków w regularnej pracy w związku z podjęciem służby w WOT. Wyjaśnienie tej kwestii miało dla mnie duże znaczenie. Na szczęście okazało się to nieprawdą. Dodatkowo Pani Katarzyna przedstawiła mi uprawnienia, jakie przysługują w pracy zawodowej w związku ze służbą pełnioną w WOT. Np. brak możliwości zwolnienia bez ważnego powodu, czy udzielanie bezpłatnego urlopu. To są duże plusy dla mnie. Dzięki temu nie muszę się bać żadnych konsekwencji zawodowych związanych z moją służbą ojczyźnie.

Czy czuje Pan, że na pytania, które Pan zadał, rekruter potrafił udzielić odpowiedzi?

Szer. P. Labudda:

Tak. Zawsze uzyskiwałem odpowiedź. Nawet zawsze tego samego dnia, więc byłem pod dużym wrażeniem. Uzyskałem wiele cennych informacji, np. jak mogę się przygotować, co powinienem wiedzieć przed wstąpieniem, co mi się przyda i to bardzo mi pomogło. Dzięki temu miałem łatwiejszy wstęp już na samym początku, wiele wiedziałem. To mi dużo dało.

Czyli przekazane rady okazały się cenne?

Szer. P. Labudda:

Tak. Na przykład ta, by zabrać ze sobą latarkę czołową. Każdej nocy jej używałem. Okazuje się, że jest to rzecz niemal niezbędna.

Czy w trakcie szkolenia kontaktował się Pan jeszcze z rekruterem? Czy była taka potrzeba?

Szer. P. Labudda:

- Potrzeby nie było. Ale przyznam, że chciałem się pochwalić, więc napisałem, że trzymamy się dobrze, że jest super.

Czyli stworzyła się pewna więź? Nie było uczucia, że rozmawia Pan z urzędnikiem?

Szer. P. Labudda:

- Zauważyłem, że w wojsku żołnierze bardzo mocno się solidaryzują. Wszyscy trzymają się razem i ja też to odczułem. Szczególnie wtedy kiedy otrzymałem pierwszego dnia informację, że w każdej sprawie mogę liczyć na wsparcie rekrutera. Nie ma się więc czego bać.

Kontakt będzie utrzymywany?

Szer. P. Labudda:

- O tak. Każdym kolejnym, wyższym stopniem wojskowym będę się chwalił [śmiech].

Chor. Jarosław ULEJCZYK l. 47 od grudnia 2019r. służy w 7. Pomorskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej. Obecnie jako podoficer sztabowy w 7 Kompanii Dowodzenia w Gdyni. Nieetatowy rekruter. Na co dzień zajmuje się rozbudową sieci placówek pocztowych w województwie pomorskim. Pozyskuje tam kandydatów do współpracy z Pocztą Polską.

St. szer. Katarzyna JUŁGA l. 33 w 7. Pomorskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej służy od września 2018 r. obecnie w 7 Kompanii Dowodzenia w Gdyni. Nieetatowa rekruterka.

Szer. Patryk LABUDDA l. 26 w dniu 14 lutego 2021 r. składał uroczystą przysięgę wojskową po szkoleniu szesnastodniowym w 71 Batalionie Lekkiej Piechoty w Malborku. Dostał przydział do 73 Batalionu Lekkiej Piechoty w Słupsku. Pracuje w Polskich Kolejach Państwowych.


fot. 7PBOT
fot. 7PBOT

fot. DWOT
fot. DWOT

fot. DWOT
fot. DWOT

fot. DWOT
fot. DWOT


Podziel się
Oceń

Reklama