ZŁE DUCHY W POMEZANII
(Malbork)
Wielkie powstanie plemion pruskich przeciwko władzy zakonu krzyżackiego rozpoczęło się wiosną 1242 roku. Pierwsze sukcesy zachęciły Pomezan do dalszej walki. W przeciągu kilku lat zdołali odzyskać większość ziem. Rycerze zakonu oraz nowy mistrz krajowy Henryk von Weida’ nie zamierzali jednak ustępować. Doszło do gwałtownych starć, w wyniku których ciała zabitych zalegały niejedno pole bitwy. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się powoli na stronę zakonu. Mimo to Prusowie wciąż stawiali zaciekły opór. I wówczas stała się rzecz niebywała. Niemal w całej Pomezanii pojawiły się tajemnicze postacie, które, zdawać się mogło, wyrastały z podziemi i prześladowały buntowników. Blady strach padł na Prusów, zaczęli zastanawiać się, kim są te jakże podobne do ludzi stwory.
Nic innego jak demony. Mało im, że mordują naszych braci, to jeszcze jakieś złe moce na nas nasyłają. A podobno ich wiara daleka jest od demonów! - złościł się jeden z wojowników.
Bo u nich te demony nazywają diabłami - mruknął inny. - Słyszałem, jakoby te ich diabły przybierały ludzką postać, chwytały tych, którzy powrócili do naszej wiary i wrzucali ich do ognia albo wody.
Bzdury! - prychnęła jakaś kobieta. - A może jeszcze nawoływały do porzucenia naszych bogów? Gdyby tak było, z pewnością nie byłyby to żadne diabły, a sami rycerze. Wiele im do demonów nie brakuje. Lepiej zapytajmy kapłana, on najlepiej będzie wiedział, z czym mamy do czynienia.
Rada nie pozostała bez echa. Przedstawiciele Pomezan wybrali się więc do świętego gaju, w którym mieszkał najwyższy pruski kapłan. Starzec wysłuchał ich opowieści, pokiwał ze zrozumieniem głową i dodał:
Niechaj bogowie wskażą powód tych zdarzeń i doradzą, w jaki sposób uwolnić się od złych duchów.
Niezwłocznie przygotował wszystko do obrzędu. Złożył ofiary i zaniósł błagalne modły do bogów. Posłowie czekali cierpliwie, z nadzieją, iż wreszcie otrzymają odpowiedź na dręczące ich pytania. Nie mylili się. Kapłan wrócił do nich i ze smutkiem w głosie odpowiedział:
To nie demony nasłane przez żelaznych rycerzy. To kara zesłana przez bogów, którzy pałają gniewem na myśl, że tak wielu naszych braci przeszło na obcą wiarę i porzuciło bóstwa swoich przodków. I te złe duchy nie zostaną odesłane do swego świata, dopóki wszystko nie powróci do dawnego porządku.
Zatem nie mamy innego wyjścia, jak walczyć dalej o naszą ziemię i bogów!
Pomezanie wzięli sobie do serca słowa kapłana i przysięgli, iż pierwej zginą, niż odejdą od wiary swoich przodków i pozwolą obcym zawładnąć ich ziemiami. Zaciekły opór trwał więc aż do 1253 roku.
* Tekst pochodzi z książki Anny Koprowskiej-Głowackiej "Legendy z Żuław i Dolnego Powiśla"