Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 22:42
Reklama

Legendy Malborka i Żuław. Audycja Pedagogicznej Biblioteki w Malborku

Na audycję PBW zapraszamy w każdą środę o godzinie 11.15 na antenie Radia Malbork 90,4 FM oraz online na: radiomalbork.fm
  • Źródło: Legendy Malborka i Żuław
Legendy Malborka i Żuław. Audycja Pedagogicznej Biblioteki w Malborku

Autor: Redakcja

ZAKLĘCI KOCHANKOWIE
(Malbork)

Miłość to najpotężniejsza siła, jaka istnieje na ziemi; siła, która nie uzna- je granic ani przeszkód nie do pokonania i potrafi zawładnąć każdym, nawet najsilniejszym człowiekiem.

O jej mocy przekonał pewien rycerz zakonny, który bez pamięci zakochał się w pięknej mieszczce. Z początku starał się, jak tylko mógł, zwalczyć to za­kazane uczucie. Na nic się jednak zdawały surowe posty i żarliwe modlitwy. Serce wyrywało mu się do ukochanej, a na jej widok ogarniała go iście nie­biańska radość. Pozostawała mu więc tylko nadzieja, że to ona odrzuci jego miłość i w ten sposób sprowadzi go na właściwą drogę. Dziewczyna jednak również zakochała się w młodym rycerzu i tęsknie go wypatrywała.

Zaczęli się więc spotykać, a milczącymi świadkami tych ukradkowych schadzek były zamkowe krużganki i ocienione zaułki Malborka. Oboje wie­dzieli, że nie potrafiliby już żyć bez siebie. Dla tej miłości gotowi byli po­święcić wszystko. Pewnego razu zdecydowali się na przysięgę, która miała ostatecznie przypieczętować ich wielkie uczucie. Rycerz ujął chłodne dłonie ukochanej i wyszeptał:

Miłuję cię i miłować nie przestanę, choćbym miał po wieki cierpieć pie­kielne męki. Moje serce należy tylko do ciebie.Ja również cię miłuję, ukochany - odpowiedziała cicho. - I nic tego nie zmieni.

Oboje wierzyli, że miłosierny Bóg ulituje się nad nimi i doceni ogrom miłości, która ich połączyła. Dzieliło ich przecież niemal wszystko, a jed­nak potrafili stanąć ponad tą przepaścią i w jednym słowie zamknąć pełnię harmonii. Niestety, ich miłość nie pozostała zbyt długo w ukryciu. Wielki mistrz szybko dowiedział się o słabości rycerza i wezwał go do siebie. Zroz­paczona dziewczyna załamywała ręce, lękając się, że może już więcej nie -rżeć ukochanego.

Proszę, nie idź! - błagała. - A jeśli skażę cię na śmierć?

Powiem mu, że cię miłuję. Wolę wyrzec się bożej służby i stracić szacu­nek braci, niż stracić ciebie - odpowiedział pewnym głosem.

Pójdę z tobą. Błagam... Pozwól mi. Pozwól być blisko.

Ustąpił i zgodził się, by mu towarzyszyła. Pozostała jednak na dziedzińcu, z niepokojem czekając na wynik tej rozmowy. Tymczasem wielki mistrz przez dłuższą chwilę milczał, przypatrując się bladej twarzy rycerza. W końcu przemó­wi. W surowych słowach przypomniał o ślubowaniu, jakie złożył przed laty. Zakonnik słuchał go z pochyloną głową, świadomy własnej słabości.

Potrafię jednak zrozumieć, że każdy człowiek błądzi, ulega namiętnościom i grzeszy - ciągnął dalej mistrz. - Odpowiednia pokuta, post i żal za popełnione grzechy oczyszczą twoją duszę. Wyraź tylko skruchę i zakończ spotkania z tą dziewką, a osobiście udzielę ci rozgrzeszenia.

Rycerz nie spodziewał się takich słów. W jego oczach zabłysły iskry. Wielki mistrz gotów był darować mu grzechy, ale kazał wyrzec się uczucia, które było silniejsze od wszystkich ślubów. Nie zamierzał odtrącać dziew­czyny, która wniosła do jego życia światło i sprawiła, że gotów był wszyst­ko dla niej poświęcić.

Nie wyrzeknę się miłości - odpowiedział.

W ten sposób wyrzekniesz się jednak Boga, któremu ślubowałeś.

Wierzę, że Bóg wybaczy mi ziemską miłość. Być może skażę swoją tuszę na piekielne męki, jednak nie wyrzeknę się tej, którą umiłowałem.

Mistrz westchnął ciężko.

W takim razie nie możesz pozostać na zamku. Pozwolę ci ujść z ży­dem, ale nigdy więcej nie stawaj na mej drodze. Nie będziesz już bowiem bratem dla żadnego z rycerzy.

Zakonnik skłonił się nisko w ukłonie. Zdjął biały płaszcz z czarnym krzyżem i złożył go na ręce mistrza, a następnie odwrócił się i odszedł. Jego kroki słychać było jeszcze długo na kamiennej posadzce.

Wyszedł na dziedziniec i ruszył w kierunku ukochanej. Radość, że może związać się z nią na całe życie, wypełniła mu serce. Był wolny od wszelkich zobowiązań wobec zakonu. Na jego widok uśmiech pojawił się także na twarzy dziewczyny. Wyciągnęła do niego ramiona, by podbiec i uściskać rycerza. Żadne z nich nie wiedziało, że wielki mistrz podszedł do okna i spoglądał na nich z góry.

A bodajby się w kamień zamienili! - mruknął ze złością.

W złą chwilę wypowiedział te słowa, gdyż niebo nagle pociemniało, a głuchy grzmot przetoczył się nad zamkowymi murami. Oślepiający blask błyskawicy sprawił, że zamknął na chwilę oczy. Gdy spojrzał ponownie, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą byli ludzie, zobaczył dwa kamienie podobne kształtem do rycerza i jego ukochanej.

Kamienie pozostały na malborskim zamku. Przez wieki na ich litej powierzchni pojawiały się słone nacieki. Ludzie mawiali, że to łzy, które płyną z oczu zaklętych kochanków. Do dziś w noc poprzedzającą dzień ich przemiany stają się na powrót ludźmi i spacerują po zamkowym dzie­dzińcu. Szczęśliwi, którzy ich spotkają, bo miłość, jaką chowają w sercach, przetrwa wszelkie burze.

*Tekst z książki Anny Koprowskiej-Głowackiej "Legendy z Żuław i Dolnego Powiśla" .


Podziel się
Oceń

Reklama