Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 4 maja 2025 08:57
Reklama

Legendy Malborka i Żuław. Audycja Pedagogicznej Biblioteki w Malborku

Na audycję PBW zapraszamy w każdą środę o godzinie 11.15 na antenie Radia Malbork 90,4 FM oraz online na: radiomalbork.fm
  • Źródło: Legendy Malborka i Żuław
Legendy Malborka i Żuław. Audycja Pedagogicznej Biblioteki w Malborku

Autor: Redakcja

SEKRET GERHARDA

Brat Gerhard cieszył się w Malborku wielkim szacunkiem. Ów niezwykle mądry, skromny i pobożny zakonnik unikał jednak rozmów na temat wła­snej przeszłości. Każdemu, kto próbował dociec, kim był przed złożeniem ślubów, odpowiadał z uśmiechem:

- Nie jest ważne, kim byłem, ważne, kim jestem teraz.

Bracia podejrzewali jednak, iż musiał wywodzić się z zamożnego domu. Jego wiedza znacznie wykraczała poza umiejętności niemal wszystkich du­chownych, umiejętności posługiwania się mieczem zaś mogli mu pozazdro­ścić najdzielniejsi rycerze. Gerhard wszelako unikał okazji do pokazywania swych możliwości. Dni spędzał najchętniej w bibliotece, w skryptorium albo w kaplicy na cichej modlitwie. 0 jego tajemnicy wiedzieli tylko wielki mistrz i kilku najwyższych dostojników z rady.

Mijały lata. Brat Gerhard coraz trudniej znosił brzemię wieku. Mimo to nie skarżył się nikomu i z cichą pokorą służył swemu zakonowi. Aż nadszedł czas, gdy Bóg powołał go do siebie. Wówczas jeden z wyższych dostojników wyjął ze skrzyni na odzież śmiertelną koszulę z niezwykle delikatnej tkaniny i ubrał w nią zmarłego. Ciało złożono w grobowcu na placu cmentarnym. Sekret nie odszedł jednak wraz z nim do grobu. Historię spisał jeden z za­konników, któremu Gerhard powierzył ją przed śmiercią.

Gerhard służył niegdyś u margrabiego Brandenburgii. Był młody, ambit­ny i wykształcony. Szybko zdobył sobie uznanie na dworze jako budowniczy machin oblężniczych. Niejedno miasto zostało zajęte dzięki ich użyciu; nie­jedna forteca padła, gdy grad pocisków zasypał obrońców. Gerhard spoglą­dał z dumą na dzieła, które niosły zwycięstwa wojskom margrabiego. Miał wszystko, czego tylko pragnął; wszystko, poza spokojem sumienia, które obudziło się pewnej nocy.

Tego wieczoru Gerhard pożegnał się z margrabią i spokojnie udał na spoczynek. Leżąc w łożu, rozmyślał jeszcze nad nową machiną i nakreślał ostatnie poprawki. W końcu znużony zdmuchnął świecę, ale nie mógł za­snąć. Przed północą niespodziewanie do środka weszło czterech odzianych w mnisie habity mężów. Każdy z nich trzymał w ręku płonącą świecę. Wciąż milcząc, stanęli w rogach łoża. Gerhard nie wierzył własnym oczom. Był pe­wien, że zamknął za sobą drzwi. Poza tym tajemnicze postacie weszły bez skrzypnięcia, a zatem... nawet ich nie otwierając. Gdy sobie to uświadomił, zerwał się i usiadł, by przyjrzeć się mnichom uważnie. Niestety, twarze nik­nęły w mroku.

- Kim jesteście? - zapytał, odruchowo szukając swego miecza.

Głosy przybyszów brzmiały niezwykle - tak, jakby wydobywały się z głę­bin przeszłości:

Cieniami tych, którym twe machiny przyniosły śmierć.

Echem skarg tych, którzy przeklinali ich twórcę.

Czy kiedykolwiek pomyślałeś o tych, którzy ginęli za sprawą twoich wyna­lazków? Czy wypowiedziałeś choć jedno słowo modlitwy za spokój ich dusz?

Byłeś dumny z dzieł, które innym przynosiły zgubę.

Gerhard nie potrafił się bronić. Milczał, więc gdy przybysze przypominali mu każde zdobyte miasto; każdy zamek, który padł pod uderzeniami ma­chin, i podawali liczbę zabitych, w tym niewinnych kobiet i dzieci.

 

- Jeżeli się nie opamiętasz, Gerhardzie, i nie odpokutujesz swych win,
wkrótce umrzesz. Dokonaj pokuty za życia, zacznij nieść światło zamiast
zguby.

To mówiąc, przykryli go śmiertelną koszulą i zniknęli równie nagle, jak się pojawili. Przerażony Gerhard leżał przez dłuższą chwilę nieruchomo, wsłuchując się wbicie własnego serca i rozmyślając nad ich słowami.

- Słusznie prawili - westchnął. - Krew tych, którzy zginęli, jest na moich
rękach...

Usiadł i złożył pozostawioną koszulę. Postanowił odmienić swoje życie i nazajutrz stanął przed margrabią, by prosić o zwolnienie ze służby.

Co zamierzasz robić, Gerhardzie?

Pragnę oddać swe życie Bogu - odpowiedział bez wahania. - Nie chcę dłużej nieść śmierci.

Skoro taka twoja wola - westchnął dostojnik. - Pamiętaj jednak, że za­wsze znajdziesz swoje miejsce na moim dworze. Jeżeli więc zmienisz zdanie, przyjmę cię z otwartymi ramionami.

 

Skłonił się dwornie, dziękując za wszystkie łaski, i powoli odszedł. Czuł na swoich plecach spojrzenia zdumionych dworzan, słyszał ich szepty, lecz tylko jedno zdanie zapadło mu głęboko w pamięć.

 

- Dlaczego odchodzi i porzuca tych wszystkich, którzy okazali mu tak
wiele serca? - zapytała cicho siostrzenica margrabiego.

Nie słyszał odpowiedzi. Przełknął tylko gorzkie łzy smutku i przyspie­szył kroku. Nie zamierzał zmieniać już podjętej decyzji. Kilka dni później wyruszył do Prus i tam wstąpił do zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Pan­ny Domu Niemieckiego. Śluby zakonne złożył w Malborku i pod opiekuńczy­mi skrzydłami wielkiego mistrza rozpoczął nowe życie.

 


Podziel się
Oceń

Reklama